10/12/2015

deBBY i lipCHUBBY MAT nr 05 czyli wiem, że już mam ulubieńca

Wyobraźcie sobie małą, pucłatą dziewczynkę, przedrabiającą nogami w oczekiwaniu na wypróbowanie nowej zabawki:) Tak, tak właśnie wyglądałam ja, kiedy miałam otworzyć swój własny, prywatny lipCHUBBY MAT LIPSTICK od deBBy. Ale skąd moja ekscytacja zapytacie? Bo produkt jest super i tyle :))
Jest to nowość więc produkt wpłynął na nasze półki całkiem niedawno. Do wyboru firma oferuje 6 kolorów szminek o matowym wykończeniu: od pudrowego różu, poprzez brzoskwinię, klasyczną czerwień oraz ciemną czerwień poprzez fuksję (moja!) skończywszy na fiolecie z odrobiną różu:)


APLIKACJA: dysponujemy dość dużą kredką i wcale nie ostro zakończoną. Jeżeli ktoś ma chociaż minimum wprawy w malowaniu ust to da sobie radę. Bardzo przypadło mi do gustu to że ściętym bokiem kredki szybko możemy wypełnić zarys ust. Jeżeli ktoś cierpi na syndrom idealnie pomalowanych warg to będzie musiał się posiłkować pędzelkiem. Nie twierdzę, że ładne zaznaczenie konturu ust nie jest możliwe lecz nie będzie ono tak 'ostre; jak przy np. mniejszej konturówce. Na ogromny plus zasługuje to, iż kredka jest wykręcana a więc bye bye temperówko! Poza tym skuwka jest na zatrzask więc nie będziecie musiały zeskrobywać szminki z wnętrza torebki ;)
CENA: w regularnej cenie kosztuje 26,99zł za sztukę. A ile jest w sztuce produktu tego nie dowiem się z opakowania :P Natomiast ogłaszam wszem i wobec, że do końca tego miesiąca a więc PAŹDZIERNIKA 2015 jest PROMOCJA -50% na całą markę. 13,50zł za sztukę to już baaardzo przyjemna cena.
DOSTĘPNOŚĆ: tu mam dla wszystkich osób, które uznały, że już by się skusiły na zakup małe kuku bo jeżeli w Waszej okolicy nie ma Super-Pharm'u to kredki nie dostaniecie :/
FORMUŁA: kredka sunie podczas aplikacji niczym masło. Dobrze jest odbić nadmiar zaraz po pomalowaniu na chusteczkę. Raz tego nie zrobiłam a pomadka nie zdążyła zastygnąć i jak nie dmuchnęło i jak nie przejechało moimi włosami wpierw to po ustach a potem do twarzy... Dlatego ostrzegam;) Ale jeżeli dacie temu produktowi chwilkę, kredka zmieni swoją formułę z satynowej w kompletny mat to już będzie nie do ruszenia przez byle jaki wiatr czy nawet żarcie;) Więcej: kredka wręcz barwi usta. Pigmentacja jest rewelacyjna łącznie z kryciem nawet w przypadku jasnych kolorów. Formuła szminki nie wysusza.
TRWAŁOŚĆ: u mnie kolor nr 05 HIGH FUCHSIA wytrzymuje od nałożenia aż do całkowitego zaniku koloru 6h. Nie żartuję. Natomiast nie ukrywam, że warto np. po 3h poprawić malunek ust:) Jeżeli jem substancje nietłuste to kredka lekko schodzi pośrodku ale z odległości 1m koleżanka i tak mnie zapewnia, ze moje usta wyglądają jak przed chwilą pomalowane. Poza tym coś co tygryski lubią najbardziej: jeżeli umiejętnie pozbędę się nadmiaru szminki to wiem, że dając całusa nie zrobię drugiej osobie placka na poliku :))
ZAPACH: mi się kojarzy tak, jakby ktoś dosypał budyniu śmietankowego :) Ale jest to bardzo subtelny aromat niewyczuwalny na ustach.

Wyjątkowa zaleta?
Trwałość. Bajeczne kolory do wyboru.
Największa wada?
Moje usta są wrażliwe i często pokazują się na nich suche skórki. Pomimo, że pomadka sama w sobie nie wysusza to jakieś nierówności będą lekko widoczne. 
Podsumowanie.
Pomimo, że dziś nieco chaotycznie przedstawiłam sprawę to mam nadzieję, iż w ramach jesiennego spaceru słoneczną porą zorganizujecie sobie wycieczkę do Super-Pharm w celu zmacania tychże piękności. Ja mam multum produktów do ust a i tak myślę nad zakupem innego koloru. Z racji tego, że jestem bladziochem to z jasnych kolorów zrezygnuję ale klasyczna czerwień przemawia do mnie:)Żywe kolory odświeżają spojrzenie i podkreślają niebieskie oczy ;)Fajne jest też to, iż ma zaznaczoną datę przydatności wynoszącą 24 miesiące, więc nacieszę się tym produktem w tym i przyszłym sezonie :))

Kusi mnie by porównać formułę lipCHUBBY MAT do serii kredek z Golden Rose z tym, że te drugie niby mają większa gamę kolorystyczną ale wyglądam w nich tak... nijak :/ Zrobię podejście nr 3 do stoiska GR...


P.S. ;)
Miałyście coś z firmy deBBy?

10/04/2015

LIP TINT by Bell 02 i 04

Chciałam coś trwałego. I za niewielkie pieniądze. Misja zakończona ale czy jestem w pełni usatysfakcjonowana? Babę to jednak ciężko zadowolić;)
Firma Bell jest znana coraz powszechniej dzięki swej obecności w Rossmannie, Naturze (dawniej) a teraz nawet w Biedronce chociaż asortyment nie jest ten sam. Szafy kolorówki w Rossmannie są wypełnione wyłącznie serią HYPOAllergenic.

Dziś będzie o czymś do ust co spokojnie możemy użyć szykując się na randkę bądź na imprezę gdzie będzie dużo żarcia a nam nie chce się co chwila opuszczać gości i terenu imprezy wymykając się jedynie po to, by poprawić szminkę.
Tinty do ust zostały wymyślone właśnie z myślą o trwałości lecz niestety różnym firmom różnie to wyszło;)

APLIKACJA I OPAKOWANIE: produkt nabieramy za pomocą typowej, klasycznej eee... pacynki do ust? :D Jeżeli chodzi o obsługę to da sobie z nią rady każdy kto kiedykolwiek trzymał błyszczyk w ręku. Minusem opakowania jest to, iż kompletnie nie wiemy ile produktu zostało wewnątrz.Uprzedzam, że aplikacja powinna być od razu precyzyjna. Jeżeli wyjedzie się Wam poza kontur ust to radzę w trymiga wycierać niechciany produkt bo on ma to do siebie, że gdzie go położycie tam wpije się w skórę.
CENA: ja za jedną sztukę w wielkiej promocji dałam 6zł (co było mega dobrym dealem;)) więc cena regularna to ok 12zł za 5,5g.
FORMUŁA: daje się odczuć że całość jest oparta na wodzie bo farbka ma lekką konsystencję. Tint do ust nakłada się cieniutkimi warstwami i w zależności ile go zaaplikujemy, tak też możemy dozować intensywność koloru.
DZIAŁANIE: farbka jest wpija się w naszą skórę niemalże odczuwalnie niestety. Najmniej przyjemny moment to ten tuż po nałożeniu bo usta mnie odrobinę mrowią.Dla mnie kolor nr 04 jest zdecydowanie mniej trwały niż 02 (fuksja). Ten pierwszy utrzymuje się ok do 2 godzin natomiast ten drugi dzierży się warg do 5 godzin przy jedzeniu, gadaniu, całowaniu:) Mam zastrzeżenia jednak do tego jak się zjada a wiec oczywiście na brzegach zostaje go więcej. Jeżeli mamy jakieś nierówności to w nich też ostaje powodując nierównomierną pigmentację.
Od lewej: jedna, cieniutka warstwa farbki z dołożona obok jej potrójną warstwą; farbka przetarta wacikiem; tint 'zdzierany' wacikiem nasączonym płynem micelarnym.


Skąd ta dodatkowa warstwa farbki? A no stąd, że chce Wam pokazać jak się ma kolor samej farbki do tego jaki pozostaje na naszych ustach z uwzględnieniem ich czerwieni. Tak więc u każdego kolor nr 04 wypadnie odrobinę inaczej.

 Wyjątkowa zaleta?
Dobra trwałość połączona z intensywnością koloru.
Największa wada?
Nie jest to preparat przeznaczony moim zdaniem do stosowania na co dzień ponieważ zbytnio podrażnia usta.
Podsumowanie.
Produkt Bell z serii HYPOAllergenic wprawia mnie w zakłopotanie. No bo nazwa serii zapewnia nas, że produkt będzie delikatny a jednak w praktyce tak nie jest. Co prawda nie uczula ale chyba mało osób lubi uczucie kiedy ich wargi szczypią. Efekt trwa może przez minutę po nałożeniu no ale wspomnieć o nim muszę. Z drugiej strony oprócz chwilowego dyskomfortu możemy cieszyć się mega trwałym kolorem. Ja stosuję od święta ten tint bo wymaga on podwójnie mocnej pielęgnacji ust. Warto dobrze dbać o wargi by przypadkiem nie pojawiły się na nich suche skórki, które farbka do ust mogłaby podkreślić.