1/22/2015

Perfecta LIP BALM softlips

balsam do ust 5w1

Zimę mamy jaką mamy i narzekać już nie będę jednakże czy to -20 stopni na dworze czy +25 to problem jest zazwyczaj jeden: spierzchnięte usta. Latem wysuszone, spieczone i podrażnione słońcem a zimą dla odmiany odmrożone, pękające i obolałe.
Na ratunek spieszą nam drogeryjne mazidła, z których każdy 'gwarantuje' nam usteczka niczym maliny. Niestety gwarancja często jest tylko na papierku.
Oto nowość jak u mnie tak i na półkach sklepowych: Perfecta LIP BALM softlips
Parę słów prosto z opakowania:
Zaawansowana formuła regenerująco-ochronnego balsamu do ust z technologią "Lip Perfecting"- niepowtarzalnie łączy 5 funkcji w 1 preparacie:
1.NAWILŻENIE-formuła z masłem Shea przywraca odpowiedni poziom nawilżenia nawet najbardziej suchym ustom.
2.ODŻYWIENIE-kompleks antyoksydantów i witamin: A, C i E przynosi ulgę i regeneruje zniszczony i spierzchnięty naskórek ust.
3.WYGŁADZENIE- likwiduje uczucie szorstkości, pozostawiając usta gładkie i jedwabiście miękkie.
4.OCHRONA- SPF 15 ochroni przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym.
5.BLASK- nadaje ustom delikatny, naturalny połysk.

Podoba się? Bo mi bardzo:) A teraz konkrety czyli abecadło kosmetyku:
CENA: to zależnie od miejsca zakupu zazwyczaj 13-16zł za 6,5g produktu.
DOSTĘPNOŚĆ: coraz powszechniej możliwa do zdobycia aczkolwiek pierwszy raz zauważona przeze mnie w jednym z tych większych Rossman'ów w moim mieście.
DATA PRZYDATNOŚCI: zaskakująco krótka bo u mnie kończy się 08.2015. Przywykliśmy, że na opakowaniu wybity jest znaczek np: 12 miesięcy od otwarcia, a tu nic. Daty produkcji też nie uświadczę więc albo ten produkt 'made in USA' tyle do nas szedł, że stracił kawał czasu przydatności albo jest on faktycznie tak którkotrwały.
FAKTOR OCHRONNY: SPF15 więc się chwali, bo mało kiedy podczas lata pamiętamy by przed promieniowaniem słonecznym chronić nie tylko skórę twarzy ale także usta.
FORMA I KONSYSTENCJA: bezbarwny sztyft w formie kulki/jajeczka, lekko sunie po skórze ust podczas aplikacji. Odbija światło w sposób bardzo subtelny a usta są pokryte lekką i cienką warstwą ochronną.
OPAKOWANIE: plastikowa, kwadratowa kostka podzielona na denko, w której osadzony jest w formie kulki balsam oraz wieczko. Całość zakręcana. Niestety wewnętrzna strona wieczka jest często umorusana sztyftem, który łatwo delikatnie uszkodzić zawadzając o brzegi opakowania.
OBIETNICE: pierwsze trzy punkty obietnic ze strony producenta można skwitować krótko: tak. Zgadzam się z tym ale znowu nie przesadzajmy z 'jedwabiście miękkimi' :P to nie magiczna różdżka i trzeba zastosować ten kosmetyk kilka razy podczas dnia by ochrona a także nawilżenie były utrzymane.
UŻYTKOWANIE: balsam w kształcie kulki pozwala na błyskawiczną aplikację kiedy to jednym ruchem smarujemy górną i dolną wargę nie patrząc w lusterko. Fani/fanki tzw 'dzióbka' będą zachwyceni;) jeden ruch i po aplikacji:)
WCHŁANIANIE/TRWAŁOŚĆ: czas jaki kosmetyk utrzymuje się na ustach zależy od tego co robimy. U mnie po nocy był jeszcze delikatnie odczuwalny na wargach. Przez dzień podczas gadania, jedzenia utrzymuje się od pół do godziny. Powiecie, że wchłania się stosunkowo wolno jednakże może to być jego zaletą bo tworzy on lekką barierę między środowiskiem a skórą.
WYDAJNOŚĆ: produktu na jedno użycie nie potrzebujemy dużo więc jeśli po drodze nie uszkodzimy go mechanicznie to sam balsam powinien nam posłużyć dość długo.
ZAPACH/SMAK: ja posiadam o zapachu fresh mint lecz wiem, że dostępne są także inne: owoce leśne i wanilia. Nie wiem jak te dwa, ale moja mięta ma słodki smak (przypomina smak słodzika?...) i tak przyjemnie chłodzi po upływie ok. 20s od aplikacji:) Ten mentolowy zapach nie jest nachalny ani mocny, a uczucie, że 'nosimy' mięte daje się we znaki gdy na ustach odczuwamy lekkie chłodzenie.



Dlaczego kupiłam?
Mój wzrok przyciągnęło nietypowe opakowanie. No jest 'fancy' i już.:)
Wyjątkowa zaleta?
Nie lepi się i kiedy już go 'zjem' skóra jest faktycznie delikatna a suchym skórkom mówię bye bye:) Dodatkowo ciężko tu szukać chemicznego smaku jak to niekiedy bywa w temu podobnych produktach, a co mnie kompletnie odstręcza od ich używania.
Największa wada?
Niestety mogę powiedzieć, że gdyby nie cena to pewnie już miałabym dwa pozostałe balsamy o odmiennych zapachach. Czasami coś co jest zaletą, może okazać się także wadą mianowicie chodzi o opakowanie. Ciężko sobie trafić podczas zamykania do wieczka w taki sposób by go nie ubrudzić:/ No i nie wiem jak będzie wyglądać aplikacja kiedy zejdę poniżej poziomu zamknięcia... Czyżbym miała grzebać paluchami za produktem?...
Podsumowanie:
Używam tego balsamu z niekrytą przyjemnością i póki co, staram się mieć go zawsze przy sobie. Po trosze traktuję go niczym gadżet:). Jak na masełkowatą formułę jest lekki. Podoba mi się to, że aplikując go nie patrzę jak to robię i zawsze jest dobrze.


Wiele osób doszukuje się podobieństwa wyżej przedstawionego produktu do wielce osławionych balsamów do ust marki EOS. 
A Wy co myślicie?

1/13/2015

Krótko i ckliwie;)

Cudownie. I tyle.

Teraz ktoś powie:P Tandeta...Przeciętność...Tani chwyt... Nieważne. Chciałam podziękować za każde wyświetlenie i każdy komentarz, któremu z mojej strony towarzyszyły(i nadal towarzyszą) ogromne emocje. W momencie gdy skoczyła liczba wyświetleń to równie gwałtownie skoczył mój puls! No cudo! I siedzę... i odświeżam... i oczom nie wierzę. Pierwszy obserwator... O! I drugi!...
Reasumując powoli moje wytwory wyobraźni stają się rzeczywistością czyli piszę i wiem, iż nie idzie to w interaktywną przestrzeń gdzie odbija się bez echa. To zupełnie nowe doświadczenie a zarazem bardzo ekscytujące:)
Postaram się ile sił by regularnie tu coś publikować a i by każda recenzja była jak najbardziej rzetelna z mojej strony. Po raz n-ty dziękuję za okazane wsparcie i zainteresowanie na starcie;) Na chwilę obecną jest 10 obserwatorów. Niejeden powie, że nie ma się co cieszyć. A i owszem bo jest! Szansa, że ktoś przeczyta moje bazgroły;) wzrasta 10-ciokrotnie:D

Dane.
Thank you.
Merci.
Gracias.
Grazie.
Děkuji.
I za każdy napotkany błąd z góry przepraszam. :) 
 

1/11/2015

zaskoczenie od Garnier'a



GARNIER Płyn Micelarny 3w1, skóra wrażliwa

Od pewnego czasu podchodzę do produktów firmy Garnier z pewną rezerwą gdyż dotychczasowych doświadczeń nie można uznać za udane. Uznałam jednak, że będzie to ostatni zakup produktu tej firmy jeżeli okaże się fiaskiem. No to się zdziwiłam!
Już się skończył więc z niekłamaną przyjemnością Wam go przedstawię:)

Od producenta:
Płyn Micelarny 3w1 to prosty sposób, by usunąć makijaż oraz oczyścić i ukoić całą skórę(twarz, oczy, usta) za pomocą jednego gestu. Nie wymaga spłukiwania.

A teraz kilka moich słów o tym niepozornym, przeźroczystym płynie:
CENA to w zależności od drogerii ok 13-18zł za 400ml
DOSTĘPNOŚĆ bardzo dobra, większość znanych drogerii(swojego czasu były nawet w ofercie Biedronki)
SPEŁNIENIE OBIETNIC. Usuwa makijaż i to nawet ten bardzo trwały. Na opakowaniu napisane jest 'jednym gestem' aczkolwiek jak każdy płyn do demakijażu potrzebuje paru sekund, by przereagować ze skórą i kosmetykami. Oczyszcza buzię nie zapychając ani nie przesuszając jej. Nie mogę jednak jednoznacznie stwierdzić czy koi bo stosowany na noc... po tylu godzinach skóra nawet naturalnym biegiem sprawy będzie ukojona. Na szczególne zaznaczenie zasługuje fakt, że nie piecze w oczy! Mam coraz gorsze doświadczenia z preparatami do usuwania makijażu więc ten fakt zasługuje na szczególne wyróżnienie.
WYDAJNOŚĆ to chyba największy plus tego kosmetyku pielęgnacyjnego! Na opakowaniu zaznaczyłam datę pierwszego użycia i przy codziennym stosowaniu starczyło na 4 miesiące! Jestem pod wrażeniem, naprawdę.
ZAPACH nie jest jednoznacznie określony. To jeden z tych płynów w kategorii teoretycznie bezzapachowych lecz mimo wszystko posiada baaardzo delikatny aromat ale jaki?? Za nic nie potrafię określić bo 'co nos' to opinia.


Największa wada?
Hm... ciężko mi się do czegoś przyczepić(naprawdę!). I nie będę szukać dziury w całym. Proponuję wprowadzić do sprzedaży dwupaki;P
Ogromna zaleta?
I tu nie umiem się zdecydować bo są dwie i to ogromne: wydajność oraz to, iż nie podrażnia oczu! Tak-to zasługuje na podwójne zaznaczenie bo obecnie dostępne płyny micelarne albo nie zmywają dokładnie rozmazując makijaż, robiąc nam 'pandę' wokół oczu albo tak podrażniają je, iż nie obędzie się bez łez.
Podsumowanie
Dwoma słowami określiłabym to tak: delikatna pielęgnacja. Jeszcze w szafce mam kilka innych preparatów do demakijażu i oczywiście lubię nowości ale mam pewność, że na pierwszej napotkanej promocji tego produktu na pewno go nabędę ponownie. Jestem z niego absolutnie zadowolona i naprawdę nie wiem co można byłoby w nim poprawić. Najzupełniej wart swojej i tak niewysokiej ceny. Po raz pierwszy w moim przypadku czapki z głów przed firmą Garnier za tak dobry produkt.


Lubimy?;) 


A tak trochę z innej beczki... Zastanawiam się nad zakupem L'Oreal Ideal Soft natomiast jak to u nas bywa L'Oreal się ceni i nie wiem czy nie przeinwestuję gdzie za 200ml płacimy tyle ile za 400ml produktu Garniera... Ktoś podpowie czy zawracać sobie głowę?:)

1/04/2015

Invisibobble

WINTER PUNCH & CLEAR

Czyli ulga dla skóry mojej głowy 

To jedna z tych rzeczy, o której dowiedziałam się podczas wspólnych zakupów z koleżanką w drogerii internetowej. Myślę sobie: już tyle zainwestowałaś w utrzymanie włosów w dobrej kondycji to może warto poświecić te 5zł? A nuż będzie coś fajnego?...
 
I takim oto sposobem zakupiłam tego typu gumkę do włosów o kolorze CLEAR czyli przeźroczysty:
CLEAR
 Po czym ogarnęła mnie przedświąteczna magia i do koszyka dorzuciłam jeszcze tą:
WINTER PUNCH
Czytałam wiele opinii... Że szarpie, że nie powraca do pierwotnego kształtu....
A oto mój punkt widzenia:
CENA to ok 4,5zł do 5zł za sztukę jeżeli kupujemy pojedynczo
DOSTĘPNOŚĆ raczej ciężka bo albo sklepy fryzjerskie albo drogerie i inni sprzedawcy internetowi
ESTETYKA, jeżeli o mnie chodzi uważam, że gumka wygląda ciekawie a wyczyszczenie jej nie jest trudne i nie musimy także czekać wieczności by wyschła jak ta tradycyjna
FORMA: sprężynka/spiralka
KOLORYSTYKA: coraz więcej kolorów proponuje i nawet widzę wykończenia typu perłowy...
OBIETNIC: jeżeli poznamy już podstawową 'instrukcję postępowania' z gumką to będziemy zadowoleni z jej użytkowania. Owszem, potrzebuje ona średnio dwóch dni do powrotu do swojego pierwotnego kształtu albo chociaż zbliżonego do niego. Im gumka dłużej używana tym większe deformacje natomiast charakterystyczne "spiralki" pozostają i spełniają swoje zadanie. 
Jednym aspektem, który może denerwować to kwestia ściągania z włosów. Przy mojej długości (do pasa) kiedy jakiś kosmyk zaplątał się, miałam ochotę biec po nożyczki. Ale wystarczy wyprostować i napiąć gumkę i teraz wyciągnąć niesforne włoski:)

Dlaczego kupiłam?
Z czystej ciekawości o co tyle szumu.  
Wyjątkowa zaleta
Potrafi utrzymać kucyk we właściwym miejscu nie ściskając ciasno kitki(wygląda, że mamy więcej włosów w kucyku bo nie są one tam ściągnięte) a przy tym nie szarpiąc i nie podrażniając skóry głowy. Ogólna tajemnica tkwi jak zazębiają się spiralki gumki. To one przenoszą część ciężaru naszych włosów.
Największa wada
Nie lubię jak zachowuje się na zimnie bo trochę twardnieje i ciężej nad nią zapanować aczkolwiek to jest tworzywo sztuczne.
Podsumowanie
Na chwilę obecną używam tych akcesoriów do włosów już ponad miesiąc i sięgam po nie za każdym razem jeżeli nie chcę czuć kucyka a dokładniej towarzyszącemu mu ściągnięcia skóry głowy. Póki co pozostanę przy dwóch sztukach, które absolutnie mi wystarczają i dzięki którym mogę nawet zrobić koka.


 

Koniec próżnowania?

Jak zacząć?

To pytanie zawsze mnie nurtuje. Jedni potrzebują mocnego kopa od życia inni pstrykają palcem i przełączają się na tryb "w realizacji".
Wczoraj przeczytałam, że szczęśliwi ludzie (patrz zwłaszcza kobiety) przybierają wtedy na wadze.
I wiecie co? To jest najzupełniej prawda. Jeżeli nasza druga połówka nie jest typem, który zafunduje nam maraton na siłowni bądź innego rodzaju wysiłek to szczęśliwi z uśmiechem na ustach będziemy pożerać dodatkowe tysiące kalorii no bo przecież "ja się mu podobam".
Postanowiłam, że nie warto oszukiwać się a początek Nowego Roku potraktuję jak miliony albo miliardy ludzi na całym świece mianowicie jako doskonały powód by spróbować zmienić swoje dotychczasowe życie.
A nie jest łatwo. Wierzcie. No bo komu chce się wyrywać spod kołdry i z objęć ukochanego by pędzić do codziennych obowiązków? Bądź spocić się jak świnia podczas ćwiczeń? No ale ani praca/studia ani kondycja same się nie załatwią. Piętrzące się projekty spowodują niedługo, że będę zrzędą jakich mało na tym świecie i bez kija proszę nie podchodzić. Obrastając w tłuszcz też swojego samopoczucia nie poprawiam.
A więc może jakieś postanowienia? Nie wiem czy noworoczne bo jak słyszę to określenie to włos na głowie się jeży ale niech będzie...
Mały kroczek to taki, że już siedzę pisząc te słowa i spożywam(mam nadzieję) jeden z ostatnich słodyczy do gorzkiej kawy oraz uruchamiam swoje szare komórki myśląc co by można tu zmienić na lepsze...
Oto ja i moja kawa oraz słodycze czyli wkrótce znane jako "oponka";)
Dobra... Teraz ta cięższa rzecz czyli postanowienia... :/
1. Nie zaniedbać bloga
2. Na 2 tygodnie odstawić słodycze- w ramach eksperymentu
3. Wyznaczyć sobie plan treningowy, który nie zabije, nie zniechęci a wzmocni na początek mięśnie
4. Nauczyć się spożywać posiłki o tych samych określonych porach
5. Notować spostrzeżenia o kosmetykach(bo pamięć zawodzi:P)
6. Co masz zrobić dzisiaj, nie rób jutro tylko faktycznie weź się za to teraz...
7. Dorobić trochę ekstra grosza na moje zachcianki
8. Minimalizm kosmetyczny, czyli mniej kupujemy i zużywamy te tony kosmetyków
9. Szkolenie się w makijażu czyli pogłębianie wiedzy teoretycznej no i praktycznej oczywiście. Niech będzie, że raz na dwa tygodnie usiądę i wykombinuję jakiś ekstra makijaż.

Bez szaleństwa powiecie co? Ale może właśnie to jest jakiś klucz do sukcesu? Powoli aczkolwiek skutecznie wdrażać w życie pewne nawyki aby zagościły u nas już na stałe.

Postanowienia będą obowiązywać od 05.01.2015 więc może jakaś aktualizacja tak za 2 tygodnie jak poszło mi z punktem numer 2, 3, 4? Tak na dobry początek :)

Pewnie by cele te mi stale przyświecały, wydrukuję je i przykleję na ścianę nad łóżkiem gdzie nie mam sposobu tego przeoczyć. I nie będzie, że "zapomniałam".