8/24/2015

Makeup Revolution. Będzie słodko.

Dziś bez owijania w bawełnę. Jedziemy z tematem bo jestem w dobrym humorze!
Przedstawiam Wam paletę firmy Makeup Revolution Death by Chocolate, która gości u mnie już od jakiś 3 miesięcy. Nie wiedzieć czemu, nie zebrałam się jeszcze by o niej coś skrobnąć.
Tak prezentuje się ogólnie paletka:

Teraz pasowałoby przejść do szczegółów.
CENA: 40zł za 16 cieni z czego beże (matowy i perłowy) są podwójnej wielkości.
OPAKOWANIE: urzekające i ciekawe. Wewnątrz mamy duże lusterko. Cała paletka jest dość ciężka co sprawia wrażenie, że w dłoni mamy solidny produkt. Ponad to w zestawie znajdziemy długą, obustronną pacynkę. Niestety dzięki temu, że opakowanie jest dość fikuśne to też odrobinę w zakamarkach zbiera kurz. Dodatkowo w środku jest folia, na której każdemu cieniowi przypisana jest nazwa. Taki bajerek :)
TRWAŁOŚĆ I PIGMENTACJA: w zależności czy zastosujemy bazę. Ja zawsze nakładam cienie na korektor. Cienie nie zbierają się w załamaniu powieki ale po czasie ich kolor traci na intensywności. Dobrze się blendują a praca z nimi jest po prostu wygodna. Maty te jasne jak i te ciemne mają bardzo dobra pigmentację. Ciut gorzej pracuje się z perłami (o dziwo!). Podczas rozcierania troszkę szybciej gubią kolor a by upakować cień na powiece, dobrze jest zastosować takie narzędzie jak palec, od biedy płaski pędzelek, który sowicie 'maczamy' w cieniu czy pacynkę. Jeszcze wspomnę o osypywaniu podczas aplikacji cieni. Owszem, zdarza się to dlatego radzę pod oko położyć grubszą warstwę pudru przed makijażem:) Już na chwilę obecną wiem, że jak całą paletę lubię, to jednego cienia nienawidzę. Nazwę nosi przeuroczą bo to Love Your Death:) Choć  ten fioletowy delikwent w opakowaniu prezentuje się nieźle, to już w użyciu okazuje się, że pigmentacja jego jest do bani. Omijam fiolet regularnie bo i efektu śliwy pod okiem uniknąć chcę;)
ZAPACH: nowiutka paletka pachniała czekoladą, może nie taką z 70% zawartością kakao, bardziej jak mleczna z ogromną ilością cukru;) Po upływie tych 3 miesięcy nuta zmieniła się na słodką a zapach jest mniej wyczuwalny. Przypuszczam, że jeszcze chwila a zniknie całkowicie :(

Największa wada?
Tracą na intensywności wraz z upływem czasu.
Wyjątkowa zaleta?
Kompletny zestaw do stworzenia makijażu dziennego i wieczorowego.
Podsumowanie.
Paletę pomimo kilku niedociągnięć uwielbiam. Pamiętajmy, że kosztowała ona 40zł więc stosunek ceny do jakości moim zdaniem jest bardzo udany (matematyka: kiedy podzielimy 40zł na 16 sztuk cieni to daje nam cenę 2,5 za jeden;)). Najczęściej sięgam po nią kiedy szykuję się na jakieś większe wyjście bądź kogoś próbuję malnąć;). Cieszę się, że twórca tej palety zadbał o podwójną dawkę beżowego cienia a także nie zapomniał, że te matowe są bazą do wykonania pełnego makijażu. Mam parę produktów MUR ale to jeden z tych, których w życiu bym się nie pozbyła!
Malując kogoś często sięgam właśnie po tą paletę ale nie wiem, czemu nie mam ani jednego zdjęcia jak owe cienie prezentują się na powiece. Najczęściej katuję cienie: Break Me Up, One More Bar, Fool's Gold no i oczywiste: White Light. Jeżeli będę mieć okazję stworzyć coś nowego na oku albo odkopię udokumentowaną moją 'pracę' to podzielę się, abyście miały pogląd na sprawę:) 

Któraś jest szczęśliwą posiadaczką? Bądź nieszczęśliwą?... Koniecznie wypowiedzcie się;)

2 komentarze:

  1. Paleta mi się podoba (fajnie, że dokładnie opisałaś minusy) ale mam tyle cieni, że jeszcze w spadku moje córy dostaną, muszę odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przymierzam się do tej paletki, ale jak na osobę, która nie używa cieni na co dzień, to trochę mi szkoda kaski, a szkoda! :D


    http://teyzz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz ucieszy mnie jak dziecko kinder niespodzianka, więc z góry dziękuję;)