CENA: zazwyczaj oscyluje w granicy 15zł za 7,5g. Warto wziąć pod uwagę koszty wysyłki bo owy produkt nie jest do nabycia stacjonarnie.
FORMUŁA: rozświetlacz jest wypiekany, a co za tym idzie dość twardy. Może mieć to swoje plusy czyli nie zrobimy sobie nim krzywdy przesadzając z jego ilością. Jeżeli ktoś chce sobie doładować jego zdrową dawkę to musi pomajtać pędzlem w opakowaniu kilka razy.
KOLORYSTYKA: dostępne są 3 odcienie (lekko fioletowy, złotawy i brzoskwioniowo-różowy). Ja mam w posiadaniu ten o złotawym zabarwieniu. Uważam jednak, iż kolor rozświetlacza na buzi jest delikatnie zbyt żółty i nie będzie pasował do każdego makijażu.
OPAKOWANIE: klasyczne z grubego plastiku, na zatrzask. Przy pierwszym kontakcie o mało co nie pogubiłam moich paznokci, pięknie wychodowanych siłując się z opakowaniem, lecz po miesiącu jego stałego używania już nie mam problemu z jego otwarciem.
WYDAJNOŚĆ: i tu robię takie głośne: łoooooo kurde. Chyba za swojego życia go nie wykorzystam a już na pewno nie przed upłynięciem terminu ważności (12 miesięcy). Przy codziennej aplikacji przez 2 miesiące ledwo zauważyłam JAKIKOLWIEK ubytek. To ładne tłoczenie jest minimalnie wytarte tylko na środku. Sam produkt jest twardy i przypuszczam, że dzięki temu przetrwał jeden upadek bez żadnych uszkodzeń.
Dlaczego kupiłam?
Miałam nadzieję, iż znalazłam ideał, który będę stosować dzień w dzień.
Wyjątkowa zaleta.
Wydajność to raz a dwa, że daje bardzo ładny efekt rozświetlenia na licu bez brokatowych drobinek.
Największa wada?
Obyłoby się bez wad ale kolor nie do końca w rzeczywistości spełnił moje oczekiwania. Nie jest tak neutralny jakbym chciała i jego żółtawy odcień zdecydowanie przebija.
Podsumowanie.
Nadal twierdzę, że rozświetlacz jest piękny, można go wykorzystać jako cień do powiek, nie pyli się, brak mu tandetnych dużych drobinek a pigmentacja leży na przyzwoitym poziomie. Cena 15zł za tak dużą ilość jest na prawdę rewelacją. Podoba mi się nawet wypukłe opakowanie, które przyjemnie 'siedzi' w dłoni. Makeup Revolution! Czekam na kolejny taki produkt tylko w bardziej neutralnym albo szampańskim odcieniu.
Z biegiem czasu wiem, iż teraz pokusiłabym się od razu na zakup palety 3 rozświetlaczy skomasowanych w jednym opakowaniu bo wychodzi to najnormalniej taniej.
Swego czasu miałam bzika na punkcie tej firmy i to nie jedyna rzecz od nich, którą już używam od dłuższego czasu. Może macie coś z MUR? Chwalicie sobie?
Mam ten srebrno-fioletowy. Rzeczywiście nie widać po nim żadnego zużycia, jest przepiękny. Jakiego pędzla używasz do nakładania rozświetlacza?
OdpowiedzUsuńSyntetycznego, teoretycznie do różu ale jakby w kształcie takiego spuchniętego języczka :) Taki no name który tu się idealnie sprawdza :) Włosie jak dla mnie w tym wypadku musi być sztywniejsze bo inaczej miałam problem z aplikacją.
UsuńPytam bo nie mogę znaleźć dobrego / odpowiedniego pędzla - są za miękkie. Dzięki, poszukam czegoś sztywniejszego
Usuńwszyscy jarają się tymi rozświetlaczami z MUR a mi się nie podobają kolory ;p
OdpowiedzUsuńŁadny odcień. ;] Osobiście nie używałam.
OdpowiedzUsuńNiestety mnie kosmetyki MUR strasznie zapychają :( Mam jakieś wrażliwe policzki... Kiedyś chciałam kupić ten rozświetlacz, ale już mi przeszło :D Mam już Mary z The Balm i cudny, taniutki z Lovely i jestem zadowolona :D
OdpowiedzUsuńZa to uwielbiam ciebie tej firmy, są genialne! :)
Mnie ten produkt bardzo się podoba, ostatnio bardzo polubiłam kosmetyki Makeup Revolution.
OdpowiedzUsuń